Pamiętam ten dzień jak dziś – pełna entuzjazmu, gotowa podbić świat WordPressa, zaczynałam swoją przygodę z pierwszym klientem. Zadanie? *Proste poprawki na stronie internetowej.* Myślałam sobie: „No przecież umiem! Zdjęcia podmienię, CSS poprawię, widżetów poprzestawiam. Co może pójść nie tak?”
No cóż… wszystko. 😅
Jak to się zaczęło?
Dostałam dostęp do panelu i już wtedy powinna zapalić mi się lampka ostrzegawcza. Nie widziałam ani jednego znajomego widżetu, żadnych opcji do klikania. Przywitały mnie… *okienka z HTML-em*. Tak, to był moment, w którym moje wewnętrzne „O rany, co tu się dzieje?!” przekształciło się w ciche „Co ja sobie myślałam?!”.
Motyw? Dev-made. Wtyczki? Nigdy wcześniej ich nie widziałam.
A sklep, który miałam wyłączyć? Okazało się, że jeśli po prostu wyłączę WooCommerce, cała strona… *wybuchnie*. I nie mówię tego metaforycznie – strona faktycznie przestała działać.
To był moment, w którym poczułam się jak Indiana Jones w cyfrowej dżungli – tyle że zamiast maczety miałam… forum wsparcia dla WordPressa i swoje opanowanie (które, notabene, lekko się chwiało).
Raporty, które wyglądały jak… procedury NASA
Ponieważ zawsze podchodzę do pracy sumiennie, robiłam dokładne raporty. Bardzo dokładne. Wręcz „kilometrowe”. W moich notatkach znajdowało się wszystko: „Kliknięcie tu spowodowało to, ale potem nastąpiło coś innego, więc zmieniłam linijkę w CSS, która…” – i tak przez kilkanaście akapitów.
Z perspektywy czasu myślę, że moje raporty mogły spokojnie zostać opublikowane jako „Podręcznik przetrwania w WordPressie dla ambitnych”.
Podsumowanie: Hardcore z happy endem
Czy to było łatwe? Absolutnie nie. Czy czegoś mnie nauczyło? Tak, bardzo dużo! Teraz, po latach doświadczenia, wiem, że nawet najbardziej skomplikowane zlecenie można rozgryźć. Wystarczy cierpliwość, odrobina humoru (i szczypta desperacji na początku).
Więc jeśli kiedykolwiek spojrzysz na swoje pierwsze zlecenie i pomyślisz „co ja narobiłam?”, pamiętaj – wszyscy zaczynaliśmy od jakiegoś hardcoru.
A Ty? Jak wyglądało Twoje pierwsze wyzwanie zawodowe? Podziel się swoją historią w komentarzu – chętnie poczytam!